Śląska palma wielkanocna
Tradycyjna śląska palma wielkanocna różni się znacznie od palm w innych rejonach kraju. Skromna, w większości zielona wiązanka z krzewów, które spotykane były na łące lub w ogrodzie.
W zależności jaka część Śląska w palmie były różne krzewy, jednak zawsze powinno było być ich przynajmniej pięć – tyle ile ran miał Chrystus – a najlepiej siedem, jak 7 Boleści Matki Boskiej.
Co najmniej jeden z krzewów musiał posiadać kolce, nawiązujące do korony Chrystusa. Nie mogło w niej zabraknąć gałązki wierzby czerwonej, symbolizującej krew Jezusa. Używano również krzewu zwanego kłokoczką, symbolizował on koguta, który swym pianiem przypominał św. Piotrowi, że zaparł się Chrystusa oraz bazie, czyli kwitnące gałązki wierzbowe.
Taki bukiet związywało się dereniem lub hajką z końskiego bicza. Wiązanie hajką nie było przypadkowe, podkreślano w ten sposób, ze w Wielkim Tygodniu nie używa się bata, by nie wywołać skojarzeń z biczowaniem Jezusa.
Wierzono, że poświęcona palma ma wielką moc. Poświęcone wierzbowe bazie kotki, kocanki połykano wierząc, że ma to chronić przed bólem gardła, katarem czy niestrawnością po obfitym jedzeniu wielkanocnym Innym zwyczajem jest uderzanie poświęconą palmą domowników w plecy, co miało zapewnić zdrowy i mocny kręgosłup.
Dolną część palmy (czyli związane gałązki) obcinano i przypalano końce podczas święcenia ognia i wody w trakcie Wielkiej Soboty. Po uroczystości Wielkiego Tygodnia z opalonych gałązek lub derenia robiono małe krzyżyki. Piękny śląski zwyczaj powiada, że krzyżyki należało umieścić w 4 rogach działki lub pola, odmawiało się modlitwę i kropiło wodą święconą, dzięki czemu zyskiwało się opiekę i urodzaj na kolejny rok. Odbywało się to zwyczajowo w Lany Poniedziałek.
Palmy nigdy nie wyrzucano, palono ją w ognisku (zazwyczaj w kolejną Wielką Sobotę). Niektórzy zbierali pozostawiony popiół i dodawali go do wody święconej podczas odwiedzin duszpasterskich (kolędy).